1 marca 2013

Rozdział I

Wiał przyjemnie ciepły wiatr, który lekkimi porywamy kołysał zielone liście drzew. Słońce, które górowało na bezchmurnie błękitnym niebie, świeciło równie silnie jak w najgorętszy dzień lata.
Idąc wzdłuż drogi pośród wysokich pni, które były zakończone rozłożystymi konarami, osiemnastoletnia Larysa Rollock rozmyślała o dzisiaj rozpoczętych wakacjach. Jej niebieskie oczy obserwowały mijane krajobrazy, a kręcone złociste włosy falowały opatulone oddechem nieba. Odziana w krótkie, czarne szorty oraz seledynową bluzkę na cienkich ramiączkach, mając nogi okryte miękkim, brązowym materiałem zamszu podbite twardą podeszwą kierowała się w stronę domu.
Była bardzo wdzięczna swojemu pracodawcy, który w związku ze zbliżającym się wyjazdem niebieskookiej oraz jej doskonale wykonanymi obowiązkami, zezwolił na wcześniejsze wyjście z pracy. Od dzisiejszego dnia licząc miała dokładnie czterdzieści osiem godzin, aby spakować wszystkie potrzebne rzeczy.
Wraz ze swoim chłopakiem wybierają się na słoneczną Sycylię, gdzie mają zamiar spędzić romantyczne dwa tygodnie. Dziewczyna od trzech lat zbierała pieniądze i odkładała na czarną godzinę, dlatego kiedy jej chłopak zaproponował wyjazd była sceptycznie nastawiona. Po kilku dniach ciągłego namawiana uległa. Dziś szczerze cieszy się z podróży. Na szczęście nie miała problemu z rodzicami, którzy mogliby mieć coś przeciwko. W końcu to wiele mil od domu, dodatkowo nigdy nie wiadomo, co mogłoby się wydarzyć.

Złocistowłosa zajęta własnymi myślami, nawet nie zauważyła, kiedy doszła pod dom. Odruchowo, podświadomie, otwierając furtkę, skierowała swe kroki w stronę drzwi z jasnego drewna. Dopiero, kiedy nosek jej prawego buta natknął się na przeszkodę, dziewczyna ocknęła się. Sięgnęła do małej, zewnętrznej kieszonki swojej torby i wyciągnęła pęk kluczy. Wybrała z niego srebrny, średniej wielkości, po czym wsunęła do zamka i szybko przekręciła. Blokada natychmiast ustąpiła, a dziewczyna złapawszy za mosiężną klamkę popchała drzwi do środka.
Kiedy przekroczyła próg, usłyszała jęki. Nie jęki niezadowolenia czy paniki, które zwiastowały zagrożenie. Były to jęki rozkoszy, które słyszała już wiele razy. Była przyzwyczajona do tego, iż jej matka, która sześć lat temu została wdową, sprowadza mężczyzn do domu i pod jej nieobecność uprawia z nimi seks. Jednak dzisiejszego dnia, wracając wcześniej z pracy miała nadzieję, że nie będzie musiała tego wysłuchiwać.
Opierając przód stopy o tylną część obuwia, ściągnęła kolejno lordsy z nóg, które natychmiast odepchnęła nogą na bok, aby nie leżały w przejściu. Miała wejść do kuchni, aby przyrządzić sobie obiad, lecz pewne, wykrzyczane przez jej matkę imię natychmiast cofnęło jej kroki. Kiedy kierowała się w stronę pokoju swojej rodzicielki w jej głowie wciąż huczało „Nathaniel”, imię jej chłopaka.
Głośno wparowała do pomieszczenia z siłą tak dużą, że o mało nie wyrwała drzwi z zawiasów. Para kochanków odskoczyła od siebie z przerażenia. Kiedy zobaczyli w drzwiach niebieskooką w pośpiechu zaczęli zakrywać swe ciała pościelą. Dziewczyna nie mogła uwierzyć własnym oczom, że kochaś jej matki, to właśnie Nathaniel. Ten Nathaniel, który od dwóch lat był jej chłopakiem. Ten, który na jej zaufanie musiał zapracować przez trzy lata. Teraz chował się przed nią całkowicie nagi jak święty turecki.
Nie bacząc na tłumaczenia wypowiadane w pośpiechu przez kochanków, wybiegła z pomieszczenia i natychmiast pobiegła do swojego pokoju. W furii gniewu wyjęła spod łóżka niewielką walizkę, do której spakowała tylko najpotrzebniejsze rzeczy. Po zamknięciu jej na suwak podeszła do komody, wysunęła drugą szufladę od góry i przekładając ubrania odszukała małą szkatułkę. Wyciągnęła z niej odłożony plik banknotów, który wsadziła do przedniej kieszonki spodenek i zapięła na zamek.
Wybiegając z domu minęła już ubranego Nathaniela, którego obrzuciła gniewnym spojrzeniem.
- Zaczekaj! – zawołał za nią, jednak ona ani myślała o powrocie. O spojrzeniu w jego brunatne, piękne oczy, o usłyszeniu jego ciepłego głosu. – Daj mi wytłumaczyć! – krzyknął po raz kolejny.
Dziewczyna nie zareagowała, dalej szła przed siebie targając w jednej dłoni walizkę. Zatrzymała się dopiero, kiedy chłopak chwycił jej przed ramię i obrócił siłą w swoją stronę. Chciał coś powiedzieć, lecz dziewczyna nie czekając na kłamstwa, splunęła mu w twarz i ruszyła w stronę… Właściwie, sama jeszcze nie wiedziała gdzie idzie. Chciała po prostu uciec jak najdalej tylko może. Jak najdalej od tej dwójki, jak i innych ludzi. Postanowiła kompletnie odizolować się od społeczeństwa, nikomu więcej nie zaufać i przede wszystkim żyć tak, aby nikt nie był jej potrzebny.

Przechodząc po raz trzeci dzisiejszego dnia przez park nie odczuwała tej samej radości co przedtem. Teraz zrozumiała co czuli bohaterzy romantyczni z lektur szkolnych. Kiedy traci się grunt pod stopami wydaje się, że i natura jest przeciwko tobie. To, co kiedyś cieszyło, teraz nie posiadało żadnego uroku.

Nim się spostrzegła wyszła poza rejony swojego rodzinnego miasta. Stała przed skrzyżowaniem polnej drogi, którą przyszła i asfaltowej, która była mało uczęszczana. Wzięła głęboki wdech, po czym wypuściła głośno powietrze. Dopiero teraz, kiedy szok i gniew minął, doszło do niej, co się właściwie wydarzyło.
Jej chłopak przespał się z jej matką, a może jej matka przespała się z jej chłopakiem? Nie miała zamiaru rozmyślać nad tym, kto kogo uwiódł. Jedyną istotną dla niej informacją było to, że kolejne dwie ważne dla niej osoby zawiodły ją, straciły jej zaufanie, a ona po raz kolejny będzie musiała się po tym pozbierać. Sama, bez niczyjej pomocy.

Stanęła na środku skrzyżowania i w końcu pozwoliła, aby łzy spłynęły po jej twarzy. Z jej oczu wylał się potok słonych kropli, zaczęła ciężko oddychać, a jej serce poczęło mocniej bić. Wciąż przed oczami pojawiał jej się widok matki z chłopakiem w jednym łóżku w jednoznacznej sytuacji. Nagle zakręciło jej się w głowie, straciła równowagę i upadła na kolana. Bezradnie opuściła ręce i całkowicie poddała się rozpaczy, pozwoliła, aby niesamowity ból rozdzierał jej klatkę piersiową. Cały czas czuła bezsilność. Chciała przestać się nad sobą użalać, wstać i z podniesioną głową ruszyć do przodu, niestety całe ciało odmówiło jej posłuszeństwa kierując się złamanym sercem.

Kiedy jej ciało przestało produkować adrenalinę, a jej gruczoły łzowe łzy, całkowicie już opanowana położyła się spokojnie i czekała na opatrzność losu, aby zesłał jej odważnego psychopatę, który nie zważając na nic przejedzie po jej marnym ciele i zakończy jej katusze.
Była pewna, że w tej chwili potrzebuje tylko jednego - muzyki. Sięgając ręką do przedniej kieszeni walizki wyciągnęła słuchawki, które z lekkim trudem rozplątała, po czym podpięła do telefonu. Natychmiast nacisnęła przycisku startu, a po chwili do jej uszu napłynął lek w postaci pierwszych dźwięków gitary prowadzącej oraz mocnego, zachrypniętego głosu wokalisty.



*
Grupa pięciu chłopców jechała Volkswagenem wzdłuż asfaltowej drogi. Już z oddali dało się słyszeć głośną muzykę dochodzącą z ich samochodowego radia, które tak naprawdę tylko zagłuszało kłótnię pomiędzy kierowcą, a jednym z pasażerów. Dwójka z nich, która siedziała z tyłu nie zwracała na to uwagi. Przy oknie po prawej stronie siedział blondyn o mocno niebieskich oczach. Ubrany w swój ulubiony zielony T-shirt z napisem "Darmowe przytulanie" z przejęciem zajadał się muffinami delektując się każdym kęsem. Obok niego w niebieskiej bejsbolówce siedział brązowooki mulat, który kompletnie nie przejmując się kłótnią przyjaciół wybijał rytm piosenki na swoich udach. Jedynie Louis, szatyn o niebieskozielonych oczach i mani noszenia bluzek w paski i szelek, siedzący za kierowcą, próbował załagodzić sytuację masując plecy podminowanego Harrego i szeptając, jego zdaniem, śmieszne słowa.
- Louis, proszę, nie uspakajaj mnie - warknął rozdrażniony zielonooki. - Jesteśmy na środku jakiegoś wypiździewa, a za radą naszego kochanego Liamusia - tutaj na chwilę odwrócił wzrok od jezdni i spojrzał znacząco na krótko ściętego chłopaka - nie mamy nawet GPSa! - Wyprowadzony z równowagi, lekko podniósł głos.
- Mówiłem Ci, żebyś nie zjeżdżał z autostrady! - próbował bronić się brunet.
Chciał tylko, aby choć na chwilę chłopaki zostawili wszystkie swoje urządzenia i cieszyli się podróżą. By mogli podziwiać piękne widoki zza okna zamiast wpatrywać się w ekrany swoich telefonów. Wtedy nie myślał o tym, że mogliby się zgubić.
- Zdecyduj się do cholery! - wrzasnął Styles i na chwilę stracił kontrolę nad kierownicą.
 Miał już dość tej drogi, tego samochodu i chyba pierwszy raz w życiu miał dość wszystkich czterech chłopaków. W tej chwili każdy z nich działał mu na nerwy. Jeden wciąż mlaskał i szeleścił papierkami, drugi cały czas tarabanił o coś, trzeci nieumiejętnie masował jego barki, a czwarty... Tego chyba miał najbardziej powyżej uszu. Nie dość, że dzięki niemu jechali nie wiadomo gdzie, po nie wiadomo jakiej ulicy, to jeszcze wciąż go instruował. Na litość boską! Mimo tego, że szatyn nie posiadał prawa jazdy, doskonale umiał jeździć!

Nagle coś huknęło, a wszyscy ucichli wsłuchując się w dziwne dźwięki wydawane przez samochód. Harry nie wiedząc, co się dzieje na wszelki wypadek zredukował prędkość do czterdziestu na godzinę. Po chwili poczuli jakiś ostry zapach, który gryzł ich jamy nosowe, a spod maski zaczął wydobywać się dym.  Natychmiast przycisnął pedał hamulca i zatrzymał samochód.
- Proszę bardzo mądralo, masz tą swoją naturę! - prychnął zdenerwowany Harry i w afekcie uderzył ręką w kierownicę. Wtedy zauważył, że kontrolka na wskaźniku temperatury płynu chłodzącego się świeci. Zrozumiał, że silnik się przegrzał, tylko za cholerę nie widział, co miałby zrobić, aby choć tymczasowo usunąć usterkę.

Liam zlekceważył jego wypowiedź i nic nie odpowiedział. Ze schowka samochodu wyciągnął pięć komórek i rozdał je każdemu.
- Macie zasięg? - spytał, kiedy zauważył, iż na swoim ekranie nie widzi nawet jednej kreseczki, po czym wysiadł z pojazdu z nadzieją, że może się poprawi.
Reszta chłopaków poszła w jego ślady, jednak mimo wszystko zasięgu jak nie było wcześniej, tak nie było teraz.

Malik uznał, iż jest to idealna okazja na zapalenie papierosa. Co prawda miał rzucić, jednak wiedział, że z nałogu wyjść wcale nie jest tak łatwo. Kiedy sięgał do kieszeni bejsbolówki poczuł na sobie wzrok Harrego. Doskonale zdawał sobie sprawę, że szatyn o kręconych końcówkach włosów nienawidzi papierosów, jednak za wewnętrzną potrzebą wyciągnął z opakowania ostatnią sztukę i odpalił zapalniczką wygrzebaną z kieszeni spodni. Oparł się o samochód i mocno zaciągnął, po czym z lekkim uśmiechem wypuścił gęsty dym z ust.
Natomiast niebieskooki Irlandczyk otworzył bagażnik w celu znalezienia paczki chipsów. Gdy zadanie zostało wykonane od razu otworzył opakowanie i wcinał z uśmiechem kolejne krążki ziemniaków.
Jedynie Louis, Liam i Harry zdawali się zainteresowani tym, że stoją na środku pustkowia z zepsutym autem i bez możliwości skontaktowania się z kimkolwiek. Chociaż, jeżeli chodzi o tego ostatniego, to chyba bardziej mu zależało na wyklinaniu na swoje szczęście jak i pomysły Payne'a.
- Cholera! - rzucił kolejnym epitetem, po czym nerwowo przeczesał kędzierzawą czuprynę. - A ubrałem dzisiaj szczęśliwą bieliznę! - Z bezradności oparł się o maskę samochodu.
W głowie miał najgorsze i najstraszniejsze scenariusze ich wspólnej śmierci, niż mógłby kiedykolwiek wymyślić Quentin Tarantino. Wciąż myślał o kojotach rozszarpujących ich ciała, mimo, że stali pośrodku niczego, w około nie było żadnej żywej duszy czy jakiegokolwiek domu, las był oddalony od nich przynajmniej kilkanaście kilometrów, nie wspominając już o tym, że w tych okolicach nie mieszkają tego rodzaju drapieżniki.
- Czy mi się wydaje, czy tam ktoś leży? - spytał niepewnie Louis i przyłożywszy dłoń do skroni, aby zasłonić słońce, które świeciło idealnie w jego oczy, spoglądał w dal.
Natychmiast wzrok czterech pozostałych chłopaków pognało w tamtą stronę. Rzeczywiście, na środku skrzyżowania, jakieś dwieście metrów przed nimi, ktoś leżał. Po bujnych złocistych włosach doszli do wniosku, iż musi być to dziewczyna.
- Ha! Kocham swoje bokserki! - zawołał z radością Harry na wieść o ich przyszłym ratunku i o myśli, że nie będą zmuszeni spędzić tutaj nocy. - Hej, ty tam! - zaczął wołać w kierunku dziewczyny.
Zero reakcji. Ponowił próbę, nawet kilka razy, po chwili dołączył się i Louis, lecz ona ani drgnęła. Wciąż leżała na ziemi i nic nie wskazywało na to, aby miała zmienić tą pozycję.
- Ma słuchawki w uszach - odezwał się Zayn, kiedy powoli denerwowały krzyki przyjaciela. Wypuszczając ostatni dym z ust rzucił peta na ziemię i przygniótł go nogą.
- Widzisz takie drobiazgi? - spytał zaskoczony Liam.
Mulat nic nie odpowiedział, tylko wzruszył lekko ramionami.
- I co z tego? - burknął niezadowolony zielonooki. - To niech je wyjmie i PRZYNIESIE TU SWOJE CZTERY LITERY! - zakończył, wykrzykując słowa na tyle głośno, aby dotarły do dziewczyny.
- Harry, marcheweczko moja kochana, uspokój się - powiedział Louis próbując załagodzić nerwowe napady przyjaciela.
Jednak ten ani myślał o rozluźnianiu się. Chciał jak najszybciej stąd zniknąć, a jedynym rozwiązaniem, jakie przychodziło mu do głowy, to to, że może dziewczyna ma zasięg w telefonie lub jakimś przypadkiem wyciągnie z kieszeni GPS. Był tak podminowany, że mógłby pójść na piechotę, byleby wiedział gdzie się kierować.
- Hazza, nie ma sensu krzyczeć - rzekł z opanowaniem Liam, na co chłopak w odpowiedzi prychnął.
- Gdybyś nie zjechał z autostrady... - zaczął Zayn, jednak natychmiast mu przerwano.
- Liam chciał natury, to mu jej dostarczyłem! - warknął rozdrażniony kędzierzawy.
- Ale nie chciałem żebyś wywiózł nas na pustkowie! - odpowiedział brunet już podniesionym głosem.
- Chłopcy, chłopcy, spokojnie - odezwał się Louis, ale oni nie słuchając, tylko spiorunowali go wzrokiem.
Wszyscy zamilkli. Atmosfera była napięta, zrobiło się duszno, a powietrze się zagęściło, aż trudniej było im oddychać.
- Mówiłem ci... - rozpoczął ponownie Malik, lecz po raz kolejny ktoś mu przerwał. Tym razem był to chłopak w bluzce w paski, który ku zaskoczeniu wszystkich prychnął pogardliwie.
- Nie prawda! - zaprzeczył szybko i podparł dłonie o biodra. - Ty nigdy nic nie mówisz! Zamykasz się w swoim pokoju zamiast wyrzucić wszystko z siebie! - krzyczał całkowicie wyprowadzony z równowagi.
Chyba po raz pierwszy w życiu był tak bardzo wściekły, że podniósł głos na któregoś z czwórki. Sam siebie zaskoczył swoim wybuchem, ale siedziało to w nim tak długo, że po prostu nie wytrzymał. W szczególności kiedy ciśnienie podnosiła mu napięta sytuacja pomiędzy nimi.
Po jego słowach jak na zawołanie zaczęli wykrzykiwać wszystko, co leżało im na sercach przez cały ten czas. Wszystkie wady przyjaciół, sytuacje, które ich zirytowały, ich pomyłki, wpadki. Obrzucali się nawzajem winą o zaistniało sytuację. Zachowywali się tak, jakby każdy z nich miał zaraz rozszarpać każdego po kolei, jednak stali w jednym miejscu i jedynie poruszali głową, która drżała z każdym wykrzyczanym słowem.
- Lubię muffinki! - wtrącił się całkowicie bezsensu Irlandczyk.
Każdy po kolei obrzucił go dziwnym spojrzeniem, po czym powrócili do przekrzykiwania się nawzajem, w której zaczął uczestniczyć i blondyn, krzycząc, że nikt go nigdy nie słucha.

Nie zorientowali się, że dziewczyna, która była powodem rozpoczęcia się ich kłótni, nie mogąc znieść ich wrzasków postanowiła im pomóc. Byli zbyt pogrążeni w kłótni ze sobą, aby zwracać uwagę na to, co działo się wokół nich.

Idąc w stronę chłopaków wciąż klęła pod nosem narzekając na swój los. Wyrywając kluczyki od samochodu z rąk kędzierzawego, który machał nimi na wszystkie strony, podeszła do drzwi od strony kierowcy. Wsadziła kluczyk do zamka, po czym otworzywszy drzwiczki usiadła na fotelu. Nie znała się za bardzo na samochodach, lecz dzięki jej siostrze, która była fanką motoryzacji, podłapała kilka ważnych informacji. Jedną z nich było to, że jeżeli spod maski samochodu wydobywa się dym, to oznacza to, że płyn chłodzący się rozgrzał. Spojrzała na wskaźnik i zauważyła migające światełko kontrolki, które upewniło ją w przekonaniu. Otworzyła klapkę od skrzynki bezpiecznikowej i zaczęła wodzić wzrokiem po etykietkach. Zatrzymała się na ikonce wentylatora i przycisnęła bezpiecznik. Odpaliła samochód, który zaczął już normalnie funkcjonować.

Na dźwięk silnika wprawionego w ruch chłopacy natychmiast ucichli i z zaskoczeniem spojrzeli na dziewczynę siedzącą za kierownicą. Ta wysiadła z samochodu i wraz z pogardliwym wzrokiem, rzuciła kluczyki w stronę zielonookiego. Na szczęście chłopak posiadał dobry refleks i złapał kluczyki, zanim zdążyły trafić jego klatkę piersiową.
- Zadowolony?! - warknęła dodatkowo w jego kierunku, patrząc po kolei na każdego.
Przymrużyła lekko oczy i nie czekając ani chwili dłużej ruszyła  z powrotem na miejsce, na którym jeszcze przed chwilą wygodnie leżała. Miała nadzieję, że teraz kiedy ich samochód jest sprawny dadzą jej święty spokój lub w wdzięczności to oni będą tym odważnym psychopatą.

Chłopaki w szoku wpatrywali się w odchodzącą złocistowłosą. Byli zaskoczeni, że z taką łatwością i w tak krótkim czasie naprawiła ich samochód. Z powodu jej wściekłego wzroku jak i tego, że tak szybko odeszła nie mieli nawet możliwości jej podziękowania.
- Chłopaki - odezwał się Louis przerywając ciszę. - Nie wiem czy to niedobór marchewek tak na mnie działa, ale... - Przełknął nerwowo ślinę. - Wpadłem na niesamowicie szalony i równie genialny pomysł! - Dodał już pełen entuzjazmu, a wszyscy pozostali spojrzeli na niego z zaciekawieniem, ale i znając szatyna, z lekkim sceptycyzmem.


~~*~~
Nie wyszło tak jak miało wyjść, przepraszam.
Zawiodłam sama siebie jak i Was, ale czuję, że przekładanie publikacji nie ma sensu. Jestem pewna, że skoro teraz nie potrafię napisać nic lepszego, to i potem też nie będę umiała. Przyznam, że w pierwszej części poszło mi lepiej, ale w drugiej troszkę się pogubiłam. Mam nadzieję, że mimo wszystko nie zniechęcę Was do dalszego czytania ;)
Dziękuję za komentarze pod prologiem!
Sprawiłyście mi niesamowitą radość! ^^
Zainteresowanych tekstem piosenki zapraszam do zakładki Inne, gdzie znajduje się link.
Pozdrawiam serdecznie, xoxo.

11 komentarzy:

  1. Mnie nie zawiodłaś. Podoba mi sie baaardzo, bardzo. Lui to jest po prostu słoodki <3 ale Zayn to mój ulubieniec ever. Bad boy jak sie patrzy <33

    OdpowiedzUsuń
  2. gdzie nie wyszło? wszystko jest bardzo dobrze napisane !
    nie wiem dlaczego, ale zaczęłam się śmiać po fragmencie z mamą i jej chłopakiem :D jednak z drugiej strony straciła nagle dwie osoby w taki sposób... ciekawe co z jej tatą? może do niego może jechać?
    a chłopaki ^^ ciekawi mnie pomysł Louisa ;)
    czekam na kolejny !! szybko ! ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Niby gdzie nie wyszło? O_O Rozdział jest świetny! Nie oceniaj siebie tak surowo :) Pomysł Louisa.. nie powiem, ciekawi mnie :D Rar, Zayn taki bad boy :P Czekam na kolejny - Merit xx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zostałaś nominowana do Libster Award oraz The Versatile Blogger na naszym blogu! Po szczegóły zapraszam tutaj! :)
      http://whodoyouthinkiamonedirectionstory.blogspot.com/ (zakładka Libster Award i The Versatile Blogger)

      Usuń
  4. Jak zwykle gadasz bzdury. Mówiłam chyba, że po takim prologu nie ma szans abyś nas zawiodła i co? Nie zawiodłaś!
    Louis jest po prostu słodki, ale Niall jeszcze bardziej i to jego obżarstwo i tekst "Lubię muffinki!". Hahaha, do teraz się z tego śmieję xd
    Szkoda mi Larysy... Żeby w taki sposób zostać zranioną. Musiało być jej naprawdę ciężko.
    A Harry? Haha, niekontrolujący swój gniew i meeega niecierpliwy xd
    Zayn... Rawr!

    No nic, czekam na rozdział drugi i przedstawiony w nim pomysł Louisa xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ah! A piosenka? Genialna! xd
      Teraz będę jej na okrągło słuchać xd

      Usuń
  5. Świetne *_*.
    I nie gadaj, że Ci rozdział nie wyszedł, bo jest wspaniały :*
    Z niecierpliwością czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  6. jak nie wyszło jak wyszło i to tak wspaniale !
    MEGA OCZOJEBNE <3
    czekam nn <3
    Tylko szybko *_*
    Lolaaa Całujeee ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo, bardzo, bardzo, bardzo, bardzo, bardzo, bardzo, bardzo, bardzo, bardzo, bardzo, bardzo mi się podoba! Na początku czytałam to i myślałam: 'O nie, znowu jakaś matka sypia z chłopakiem córki, przez co ta ucieka z domu', ale scena z naprawieniem im samochodu była tak zajebista! Jeju, uwielbiam cię i już kocham twoje pomysły. Chyba nietrudno jest ci się domyślić, że z zniecierpliwieniem czekam na nową notkę i mówię to naprawdę szczerze. Twój blog obudził we mnie coś czego dawno we mnie nie było, czyli pasję, wenę i radość z życia. Dziękuję ci za to i życzę weny, byś mogła tworzyć takie cudowne rzeczy jak ten rozdział!
    Do kolejnego,
    Koni :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo mi się to podoba. Jest bardzo dużo epitetów, porównań i przenośni dzięki temu treść jest ubarwiona i miło się to wszystko czyta. Pokochałam to opowiadanie już po przeczytania prologu. No więc na pewno będę to czytać ! Świetnie piszesz.
    +Nominuję Cię do The Versatile Blogger ! Więcej informacji i mnie ------ > http://love-dreams-live.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetnie
    brak słów :D
    zapraszam do nas
    http://loveissomethingmorethanfriendship.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń